czwartek, 29 października 2015

Zuzia i feminizm

Należy wrócić do podstaw, a mianowicie- do definicji.

Używamy słów, których nie znamy. Nie znamy ich znaczenia. Wyrzucamy z siebie bezwiednie jakiś zbitek słów wiedząc, że i tak nas nikt nie poprawi, albo z grzeczności, albo z własnej niewiedzy. Nawet się nie zastanawiamy, czy mówimy poprawnie. Zero refleksji.

Każdy chce zrobić wrażenie, być elokwentnym. Nie każdy jednak może.

Feministka. Słowo powszechnie używane. Powinien znać je każdy. No właśnie, powinien.

Ostatnio pewna kobieta, nazwijmy ją - Zuzia- popełniła błąd. Postanowiła coś powiedzieć. Jak postanowiła, tak  zrobiła. I powiedziała:

"Jestem feministką. Przepraszam panów tu siedzących, ale muszę to powiedzieć. Panowie wymagają ciągłego chwalenia. Bez nieustannego poklepywania po ramieniu czują, że nikt ich nie docenia. Trzeba im mówić: Świetnie, że to zrobiłeś, ja bym na to nie wpadła. Kobiety robią swoje. Panów trzeba chwalić. Przepraszam za te feministyczne stwierdzenia, ale taka jest prawda".

Zuzia się myli. Zuzia jest niedouczona.

To nie są feministyczne stwierdzenia. To jest seksistowskie. Z feminizmem nie ma to nic wspólnego. Zuzia pewnie by o tym wiedziała, gdyby cokolwiek przeczytała na temat feministek, bogatej historii feminizmu. Poznałaby rodzaje feminizmu, postulaty działaczek. Nie bazowałaby na utartych schematach. Nie powielałaby ich. A przynajmniej nie używałaby pojęć, o których nic nie wie.

Zuzia już się nie zmieni. 

A wszystkich innych.... zapraszam, przy okazji poruszonego wyżej feminizmu, na film:

Pozdrawiam, 
ms