czwartek, 4 grudnia 2014

reklama prawdę Ci powie


Chociaż raz, reklama nie kłamie.

Pewien bank wypuścił hasło w eter: "Tym więcej masz niezależności, ile masz oszczędności". Umówmy się. Zapewne bardziej zależy im na jak największej sprzedaży produktów niż na edukacji swoich klientów. Należy im jednak przyznać, że dali pewną wartość tym, którzy się nad sensem tych słów pochylili. Bo nikogo nie trzeba przekonywać, że nad wolnością i niezależnością warto się czasem zastanowić.

Rozważmy dwa przypadki.

Przypadek 1.
Ania jest zatrudniona na podstawie umowy o pracę. Po godzinach zajmuje się jeszcze marketingiem sieciowym lub znalazła inne źródło dochodu, np. umowa zlecenie. Zarabia tyle,  aby móc odłożyć pewne kwoty na swoim koncie oszczędnościowym. Być może inwestuje.

Przypadek 2.
Beata pracuje razem z Anią. Po pracy jedzie do domu i zajmuje się swoimi sprawami. Ma tylko jedno źródło dochodu. Wynagrodzenie wystarcza jej na pokrycie bieżących zobowiązań. Nie ma oszczędności.

Firma planuje cięcia. Ktoś zostanie zwolniony. Pytanie: Kto się bardziej boi: Ania, czy Beata?
Już spieszę z odpowiedzią. Otóż, bardziej boi się Beata. 

Wnioski?
  1. Brak dywersyfikacji dochodu to błąd. Praca staje się koniecznością a nie możliwością
  2. Nie oznacza to, że musimy pracować od świtu do zmierzchu. Oznacza to jedynie tyle, że należy pracować mądrze. Ania z większą pewnością siebie zwróci się do szefa z zapytaniem o podwyżkę niż Beata. Beata jest przywiązana od firmy. Gdzie tu niezależność?
  3. Im więcej oszczędności, tym więcej niezależności. Złote słowa! Nie boimy się zwolnienia, kryzysu, gdy mamy zabezpieczenie finansowe na gorsze dni. 


Wszyscy to wiemy, czemu większość nic nie robi?

Pozdrawiam, 
ms


sobota, 29 listopada 2014

środa, 26 listopada 2014

sky is the limit

Scena pierwsza.
Siedzi pan przy stoliku. Popija aromatyczną kawę. Czyta gazetę. Dookoła gwar ulicy, ktoś obok sprzedaje kwiaty, ktoś inny mija nas na rowerze, a nasz bohater, bez pośpiechu, pije sobie pyszną kawę.

Scena druga.
Kobieta siedzi na ławce w parku i patrzy w spokojną, równą taflę wody. Gdzieś nieopodal bawią się dzieci, jakaś para na jeziorze płynie łódką.

Takich scen mogłoby być dużo. Znamy je z filmu, z opowieści. Dominuje w nich swobodny nastrój, brak pośpiechu, czasami aromatyczne jedzenie i długie rozmowy przy wyśmienitym winie. A jak jest naprawdę?

Zastanawiałam się nad tym długo. Wczoraj wróciłam z Drezna, gdzie centrum miasta przygotowywało się na świąteczny czas, który zbliża się do nas wielkimi krokami. Za tydzień zostanie tam otwarty jarmark świąteczny i już teraz można zobaczyć budki z ozdobami świątecznymi,  zabawkami, tradycyjnym jedzeniem świątecznym. Po całym terenie rozsiane są również stanowiska, gdzie serwowany jest grzaniec. Całe to słodkie zamieszanie można było obserwować z jednej z licznych kawiarni czy restauracji, gdzie przy świetle świec gromadzili się znajomi,  by wspólnie spędzić przyjemnie czas. Coś pięknego. 



My nie mieliśmy czasu, by rozkoszować się tą chwilą. Nie byliśmy na wakacjach. Patrzyliśmy wszędzie i szybko, bo zapamiętać wszystko, co warte zapamiętania. Nie było w tym spokoju, refleksji i tej wolności. I tak sobie pomyślałam, że przeważnie tak jest. Jesteśmy ograniczeni czasem, rozkładem jazdy organizatora wycieczki, planem urlopu. Gdy już usiądziemy i napijemy się kawy to zawsze ze świadomością, iż zaraz trzeba jeszcze tu zajrzeć, tam podejść, zaraz autobus odjedzie,  mamy tylko jeden dzień, a tu muzeum zaraz zamykają. I tak to potem jest, że na wakacjach ciągle patrzymy na zegarek. 

A jakby tak pojechać na mocne, czarne espresso do Mediolanu. Pojechać do Włoch na trzy dni i nie spieszyć się. A gdy przyroda będzie budzić się po zimie do życia, wybrać się na spacer polami Toskanii. Potem zobaczyć jak powstaje wino w Prowansji. 
Nie spieszyć się, smakować chwile, doświadczać głębokiej radości z samego istnienia i możliwości bycia tu i teraz...

Jaki będzie Twój film? 
Ktoś obejrzy go z zainteresowaniem, czy  przełączy na inny kanał?
Zostań reżyserem swojego życia i pamiętaj: ONLY SKY IS THE LIMIT

Pozdrawiam,
ms






poniedziałek, 17 listopada 2014

początek 2015 roku

Zbliża się koniec roku, a razem z nim Sylwester i noc, kiedy podsumujemy miniony czas i pomyślimy o tym, co przed nami. Czas wielkich planów i celów do osiągnięcia.

Dobrze wiemy, jak się to zazwyczaj kończy. Większość ludzi chce schudnąć, kupuje 2 stycznia karnet na siłownię, do której wstąpi dwa razy. Może trzy. 
Postanowienia większej aktywności, zmiany nawyków szybko są rzucane w kąt.

A może teraz, zrobić to trochę inaczej? Być trochę przewrotnym? Może zrobić to lepiej?

Czas na podsumowania nadszedł teraz. Gdy nie zaczęło się jeszcze przedświąteczne sprzątanie, szukanie w pośpiechu prezentów... Masz chwilę do namysłu. Usiądź wygodnie, przemyśl wszystko,
Teraz pomyśl o swoim życiu, teraz pomyśl o tym, co chcesz zmienić i jak to zrobisz. Zaplanuj!!

Przyszły rok zaczyna się już dzisiaj.

Powodzenia!!

ms

czwartek, 30 października 2014

inteligenci z gazet

Co jakiś czas tygodnik "Polityka" wypuszcza "Niezbędnik inteligenta". Każde wydanie jest poświęcone jednemu tematowi. Obecnie, w kioskach znajdziecie pokaźną gazetę a tam mnóstwo informacji o uniwersytecie- jego początkach, historii, trendach i jego kondycji dzisiaj. Ciekawe treści. Wcześniej można było przeczytać w Niezbędniku o DNA, o języku, o mózgu. Od początku do końca. 

Sięgając po gazetę zastanowiłam się przez chwilę, kim trzeba być, by ją kupić. Kimś kto pretenduje do miana inteligenta? Kimś, kto chce brylować w towarzystwie i znać interesujące historie, by później nimi zaskakiwać, zadziwiać, bawić współtowarzyszy? Czy kimś kto uważa się za inteligenta?

Tematyka ta jest poniekąd śliska. Prawdziwy inteligent by przecież tak o sobie nie powiedział, On by po prostu nim był i uosabiał te wszystkie cechy, które przypisujemy osobie inteligentnej.  Nie mam na myśli tylko inteligencji. 

Dodałabym tutaj jeszcze coś...trochę erudycji, obycia, skromności, pokory, nienarzucającej się mądrości. Ktoś taki dla mnie to ideał, który obecnie jest rzadko spotykany. Jest oczytany, potrafi z każdym porozmawiać, wyciąga wnioski, stawia tezy, nie krzyczy, żeby go słyszano. Jest słyszany i słuchany. Miks idei i wartości. Niekończąca się dyskusja, wymiana poglądów, a nie zasłyszanych haseł.

Czegoś takiego brakuje na uniwersytetach. Kiedyś to tam było. Teraz to zanikło. 
Chociaż nie wiem...jeszcze wszystkiego nie przeczytałam. Może coś mnie zaskoczy ;)

Polecam do obejrzenia ten materiał


Pozdrawiam, 
ms


piątek, 17 października 2014

O nauce języka raz jeszcze

Uważasz, że nie masz zdolności językowych?

Zobacz ten film. Być może zmieni Twoje podejście do sprawy :)

Owocnej nauki!!




czwartek, 16 października 2014

Emerytura, czyli będzie gorzej.

Z iloma osobami nie rozmawiam, każdy wie, że jest źle. Może niekoniecznie wszyscy znają mechanizmy działania systemu emerytalnego, ale większość twierdzi, iż doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że emerytury nie będzie. Nie będzie świadczenia, które pozwalałoby nam na brak jakiejkolwiek aktywności, gdy już zakończymy swoja karierę zawodową. Jeśli już coś dostaniemy to może jakieś 200-300 zł. Koniec. 

Wyobraź to sobie. Masz 70 lat. Pewnie chorujesz więcej niż dzisiaj. Boli to tu, to tam. I co miesiąc wpływa na Twoje konto 300 zł. Nie codziennie. Nie co tydzień.  Raz na miesiąc. Co zrobisz z tymi pieniędzmi?

Dzisiaj wydaje się to niewyobrażalne. Wszyscy żartują sobie z tego. lekkim głosem mówią, że pójdą pod most. Może po cichu mają nadzieję, że coś jednak się zmieni. ZUS stanie się wydolną instytucją. Nagle każda Polka urodzi piątkę dzieci. Wszyscy wrócą z emigracji, a Polska stanie się krajem mlekiem i miodem płynącym...Utopijne i pozbawione jakichkolwiek podstaw.

To wszystko jest bardzo nieodpowiedzialne. Zamiast oszczędzać, ludzie wyjeżdżają na wakacje marzeń, "bo przecież później nie będzie mnie stać". 
Nie stać Cię już dziś. Nie stać nikogo, żeby nie oszczędzać i nie myśleć o przyszłości oraz zabezpieczeniu finansowym.

Trudno sobie wyobrazić niewyobrażalne. Dużo łatwiej jest się przygotować.

Przysłowie polskie rzecze: Bieda temu dokuczy, kto się za młodu nie uczy.
Świadomość sytuacji ekonomicznej to nie wszystko. Zacznij działać, póki możesz!

Pozdrawiam, 
ms



poniedziałek, 13 października 2014

Jak się uczymy języków obcych

Wiemy już, że języki obce trzeba znać, trzeba się ich uczyć i pogłębiać ich znajomość.
W internecie znajdziemy wiele stron, na których znajdziemy informacje, co robić, żeby uczyć się samodzielnie, jeśli nie chcemy korzystać z pomocy szkoły językowej czy jakiejś formy korepetycji.
Wystarczy chcieć.

Jak pogłębić znajomość języka obcego?

1. Słuchaj radia. Zamiast bezmyślnie włączać RMF i słuchać ciągle tych samych kawałków wątpliwej jakości, włącz radio, np BBC.  Nie musisz się wsłuchiwać i bardzo się starać, żeby zrozumieć o czym mówią. Zdziwisz się, kiedy przyniesie to efekty. Czemu? Dokładnie nie wiem.   
W pewnym uproszczeniu działa to tak:
Każdy język wibruje na innej częstotliwości. Noworodek do 6 miesiąca życia rozpoznaje dźwięki na wszystkich częstotliwościach. Po tym okresie przestawia się na jedną,  rozpoznaje język, który go otacza. Każdy język brzmi inaczej- rytm, płynność, akcenty. Gdy go nie słuchamy, nie otaczamy się nim, sprawia nam dużą trudność wychwytywanie poszczególnych słów. Wszystko się zlewa w nieznaną kupę dźwięków. Słuchając radia nieświadomie zaznajamiamy się ze specyficznym brzmieniem tego, czy innego języka. To naprawdę działa!

2. Oglądaj filmy z napisami, a nie lektorem.
Jest jakiś kraj w Europie, gdzie w TV puszczane filmy są z dubbingiem. Nie jest to dobre dla pogłębiania znajomości języka obcego. Ogranicza to jego poszerzanie. W Polsce zazwyczaj mamy lektora. Nie oszukujmy się. Oglądamy czasami filmy czy seriale na komputerze. Gdy już to robimy, wybierajmy te z napisami. 

3. Czytaj artykuły, teksty w wybranym przez Ciebie języku. Łatwo znajdziesz wszystko w Internecie. Możesz wybrać też tematykę, która Cię interesuje. Pełna dowolność.

4. Gramatyka. Nie uciekniemy od tego. Dzięki punktom 1-3 możesz znać dużo słów, wyrażeń, ale nie użyjesz ich poprawnie w mowie i w piśmie, jeśli nie znasz podstaw gramatycznych. Są na rynku książki z kluczem, sam możesz sprawdzić, czy dobrze  wykonałeś ćwiczenie. 

W nauce języka obcego nie ma magii. Nikt w zaskakujący sposób nie nauczy się języka obcego, jeśli nie idzie za tym systematyczna praca i chęci. Cierpliwość i motywacja. Ciągłe powtarzanie.

Pozdrawiam, 
ms

piątek, 10 października 2014

Malala Yousafzai otrzymała Nagrodę Nobla!

Niektórzy muszą walczyć o dostęp do edukacji.
Niektórzy wiedzą jak ważna jest nauka.

A niektórzy oglądają serial i nie mieli książki w rękach od szkoły podstawowej.
Różnica, tylko jedna. Wojna. Doceniamy dopiero to, co jest nam zabrane, zabronione.
Bunt. W czasach niepokoju łatwo o bohatera. Trudniej jest nim być na co dzień.

Może dzisiaj coś przeczytasz?







Dlaczego nie powinieneś zająć się MLM, część 4

Nie mam na inwestycję.

Jest to problem z uwagi na fakt, iż biznes MLM, jak każdy inny, "tradycyjny" biznes, wymaga inwestycji. Najpierw pieniądze. Nie czarujmy się. Jeśli ktoś Wam mówi, że tu nie trzeba wydawać pieniędzy, to uciekajcie, gdzie pieprz rośnie.  Zazwyczaj trzeba zakupić starter, który jest niezbędny w pracy partnera biznesowego. Zawiera m.in.  próbki produktów, katalogi, regulaminy. Potem też się wydaje pieniądze- na dojazdy na spotkania, do Klientów, na jakieś dodatkowe materiały, kursy, szkolenia.

Zwróćcie uwagę jednak na fakt, iż w MLM największą inwestycją jest czas i zaangażowanie. W MLM wydajesz znacznie mniej pieniędzy niż gdybyś prowadził biznes tradycyjny.

Porównanie dwóch rodzajów biznesu pod względem kosztów daje pierwszeństwo marketingowi sieciowemu. Czasu i zaangażowania wycenić się nie da, bo każdy biznes wymaga pochylenia się nad nim.

Więc jeśli nie chcesz robić MLM, bo nie masz pieniędzy, odpowiedz sobie na pytania:
-  czy chcesz je mieć?
-  czy robisz coś, żeby je mieć (lub mieć więcej)?
-  czy oprócz marudzenia w związku z brakiem pieniędzy, robisz coś konstruktywnego?

Zapamiętajcie jedno. MLM to biznes. Nie można "pobawić się w MLM". Można miło spędzać czas robiąc MLM, ale to dwie różne rzeczy. Biznes wymaga inwestycji. 

Jeśli nie chcesz inwestować w rozwój własnego biznesu,  to nie powinieneś zajmować się MLM.

Pozdrawiam,
msz

poniedziałek, 29 września 2014

Dlaczego nie powinieneś zająć się MLM, część 3

Jeśli nie lubisz kontaktu z drugim człowiekiem i najlepiej się czujesz zamknięty w piwnicy, pogrążony we własnych myślach, to nie powinieneś zajmować się MLM.

LUDZIE


W marketingu sieciowym ich pełno. Ludzi jak mrówek. Gdzie się nie odwrócisz, tam jakiś człowiek. Albo, co najgorsze, grupa ludzi, bo w kupie raźniej. A tu na spotkaniu, a tu na szkoleniu, a tu na prezentacji. Wszędzie!! Tu jakiś mail, zaraz zadzwoni telefon. Ciągle ktoś coś chce, ktoś o coś pyta. Zwariować można.
Z drugiej strony, jeśli robisz MLM, a ludzi nie ma, to przestań robić to, co robisz, bo to MLM nie jest.

Człowiek jest tu priorytetem. Marketing sieciowy to najbardziej "ludzki" biznes jaki można znać. Nie każdy biznes wymaga kontaktu osobistego.  W MLM kontakt musi być.
Praktykując, każdego dnia rozwijamy się. Każdego dnia uczymy się czegoś nowego. Każdy z nas wie coś unikatowego. Spotykając się, dzielimy się tą wiedzą. Coś niesamowitego. Odkrywamy u siebie cechy, o których wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy.

Człowiek- kolejne słowo klucz w MLM.
Jeśli nie lubisz ludzi, nie powinieneś zajmować się MLM.

czwartek, 25 września 2014

obce, nie takie straszne, języki ;)

Znajomość języków obcych w dzisiejszym świecie jest niezbędna. Tak, języków obcych, a nie podstaw języka angielskiego czy niemieckiego. Na wyciągnięcie ręki mamy książki, gazety, telewizję, radio, filmy w kilkunastu językach świata. Nie sięgając po nie, sami się ograniczamy. 
Po co mamy czekać na polską relację jakiegoś wydarzenia z Francji w polskiej telewizji, kiedy możemy włączyć chociażby internetowe radio i być na bieżąco? Wątpisz, czy dziennikarz właściwie zinterpretował czyjeś słowa? Sprawdź sam! Bądź dociekliwy! ;)

Języki obce nie tylko są ważne w pracy. Pamiętaj- może dzisiaj ich nie potrzebujesz, ale jutro będziesz chciał zmienić pracę i pracodawca będzie od Ciebie wymagał znajomości języka i wtedy nie będziesz miał już czasu na naukę. Nie znasz języków obcych? Poszukamy kogoś, kto je zna. 
Chodzi o konkurencyjność na rynku pracy. Doszkalaj się, kiedy tylko możesz. Rozwijaj, idź do przodu!

Dzieki językom obcym poznajesz świat, nowych ludzi. Wakacje w innym państwie już nie są straszne. Bez problemu się z każdym dogadasz, na pewno się nie zgubisz ;) 

Mózg! Nauka języków obcych to idealne ćwiczenie. Mózg wtedy bardzo dobrze pracuje. Wiadomo- nieużywany mięsień wiotczeje, a tego nie chcemy (patrz:ALZHEIMER). Mózg człowieka jest dla nas jeszcze zagadką. Wiadomo, że korzystamy jedynie z 10%. Już nawet delfiny mają większe możliwości- wykorzystują aż 20% i stąd ich zdolność do echolokacji, a także do elektrorecepcji. Ćwiczmy, rozciągajmy, używajmy!!

Różne są powody, które nas motywują do nauki. Poniżej kilka z nich:


Jeśli ktoś chce, to zawsze znajdzie czas. Koniec z wymówkami. Jest tyle możliwości, iż bez większych kosztów można się uczyć. 

Najgorsze jest dla mnie, gdy słyszę: "Nie mam zdolności do języków". Bzdura i kolejna wymówka. Do nauki języka obcego potrzebna jest wytrwałość, cierpliwość i systematyczność. To nieustanna nauka słówek, konstrukcji gramatycznych, używanie ich w mowie i w piśmie. To nie jest trudne, ale czasochłonne. Czasami mówimy tak, bo po prostu nie lubimy języka, którego się uczyliśmy. Spróbuj więc innego. Nie francuski? To może hiszpański? Nie hiszpański? To może włoski? Nie ma ograniczeń! One istnieją tylko w nas.

Przyjemnej nauki, 
ms



środa, 24 września 2014

Dlaczego nie powinieneś zająć się MLM, część 2

BRAK CZASU.

Nie możesz zająć się MLM, bo nie masz czasu.
Wiadomo, każdy z nas ma taką samą dobę mieszczącą jedynie 24 godziny. Gdy ma się wiele obowiązków, dodatkowe zajęcie czasami nie wchodzi w grę. Lubisz to, co robisz. Uzyskujesz z tego niezłe pieniądze. Oprócz pracy znajdujesz czas na przyjemności i znajomych. Nie chcesz zajmować się MLM, bo tak zwyczajnie w świecie chcesz kiedyś spać. Poza tym, jesteś usatysfakcjonowany swoim życiem. Patrzysz w lustro każdego dnia i sobie myślisz "Ty to masz szczęście".
W twojej sytuacji, problemem nie jest brak czasu. Po prostu nie chcesz "robić MLM".


Jeśli czegoś chcemy, to robimy wszystko, aby to zdobyć. Chcesz samochód? Kupujesz, albo zaciągasz kredyt. Nie możesz dostać kredytu- szukasz innej pracy, prosisz szefa o podwyżkę/zmianę warunków umowy, szukasz tańszego auta, szukasz, szukasz i szukasz. Człowiek jest tak skonstruowany, że dąży do tego, czego pragnie. Zazwyczaj.

Czasami ktoś nie chce robić MLM. W porządku. Tak, jak wcześniej pisałam, MLM nie jest dla każdego. Trudność pojawia się wtedy, gdy chcemy robić MLM, a WYDAJE NAM SIĘ, że nie mamy czasu, gdy tak naprawdę trwonimy go na zajęcia niepotrzebne. Jesteśmy przekonani o tym, iż inaczej nie można, że nasz plan dnia składa się z samych nieodzownych elementów. Czy na pewno tak jest?


Większość ludzi ma problem z priorytetami i organizacją swojego czasu. Tworząc biznes w marketingu sieciowym trzeba umieć żonglować różnymi zadaniami- tymi w domu, w pracy, w MLM. Godzić szkolenia z  pracą z grupą, ze spotkaniami i z rodziną. Trzeba zaprzyjaźnić się z kalendarzem. Należy to wszystko umieć lub chcieć się tego nauczyć. A to wymaga....no właśnie- czasu. Czas w MLM jest kluczowym pojęciem. 

Jeśli nie potrafisz odpuścić sobie oglądania serialu na rzecz przeczytania książki czy szkolenia, to MLM nie jest dla Ciebie.
Jeśli wolisz poplotkować z koleżankami kolejny raz niż zorganizować spotkanie, to nie podejmuj się rozwijania biznesu w marketingu sieciowym.


A jeśli naprawdę nie masz czasu, a chciałbyś mieć go więcej, to może najwłaściwsza pora o to zadbać?

Jeśli dalej twierdzisz, że nie masz czasu- MLM nie jest dla Ciebie.

Pozdrawiam,
ms



wtorek, 23 września 2014

Kompetencja. Refleksja o rządzie.

Wiele się ostatnio mówi o kompetencjach, umiejętnościach, doświadczeniu. Ma to pewnie związek z powołaniem nowego rządu i jego nowymi ministrami. Dyskusja o kompetencjach odżyje zapewne za kilka tygodni, gdy kampania samorządowa będzie w pełni.

Zgodnie ze słownikiem języka polskiego, kompetencja to:
1. zakres uprawnień urzędu lub urzędnika do zajmowania się określonymi sprawami i podejmowania dotyczących ich decyzji
2. zakres czyjejś wiedzy, umiejętności i doświadczenia
3. zdolność komórek do reagowania na określone bodźce.

Czy wystarczy wiedza teoretyczna, żeby móc powiedzieć o sobie, że jest się kompetentnym w jakiejś dziedzinie? Lepsza wiedza teoretyczna bez doświadczenia, czy doświadczenie bez podkładu? 

Czy osoba, która jest kompetentna w dziedzinie A, da sobie radę w dziedzinie B? Wydaje się, że osoba zdolna, która poradziła sobie w jednym zakresie potrafi szybko zdobyć rozeznanie w specjalności B. Czy jednak w przypadku stanowisk ministerialnych mamy czas, który możemy podarować urzędnikowi, żeby się poduczył, żeby nabył specjalistyczną wiedzę niezbędną do prawidłowego wypełniania swoich obowiązków?

Uważam, że obejmowanie stanowiska przez osobę do tego nieprzygotowaną jest w sprzeczności z głoszonymi tezami dot. dbania o dobro Państwa. Rząd nie może być poligonem doświadczalnym. Uda się, czy się nie uda. Każdy rok jest ważny. Każdy rok może przynieść coś nowego, albo zostać zmarnowany. Czy nie posiadamy w kraju specjalistów gotowych już teraz zmieniać rzeczywistość, mających w ręku gotowy plan działania albo przynajmniej szkic?

Do czasu, kiedy to klucz partyjny będzie ważniejszy od posiadanych umiejętności i wiedzy, nic się nie zmieni. XXI wiek to era specjalistów, czas zdać sobie z tego sprawę. Nie wystarczy coś tam wiedzieć, trzeba się w konkretnej dziedzinie wyspecjalizować, być prawdziwym ekspertem.

Pozdrawiam, 
ms


poniedziałek, 22 września 2014

Dlaczego nie powinieneś zająć się MLM, część 1

Trzeba sobie od razu to powiedzieć. Nie każdy do MLM się nadaje. NIE KAŻDY. Jeśli ktoś będzie twierdził inaczej, to znaczy, że albo jest optymistą, albo nigdy nie robił biznesu MLM i nie ma zielonego pojęcia, o czym mówi. Wiadomo, specjalistów od wszystkiego w tym kraju  jest wielu.

Nie wszyscy zapałają szczerą miłością do marketingu sieciowego. Absolutnie nie ma w tym nic złego. Jakie są tego przyczyny? Ile ludzi, tyle powodów. Im więcej rozmów networkowiec przeprowadzi, tym więcej ich pozna. Te wszystkie przyczyny znać trzeba. Teraz wspomnimy o jednej z nich.

SPRZEDAŻ
Słowo to dziwne, gdyż pociąga za sobą nieuzasadniony strach, lęk przez koniecznością podjęcia działalności polegającej na chodzeniu od drzwi do drzwi i oferowaniu ludziom niepotrzebnego im towaru.
Obawa, że będziemy musieli coś sprzedawać i jeszcze o tym powiedzieć znajomym, publicznie się przyznać do podjęcia zajęcia poniżej naszych kwalifikacji tak paraliżuje, że wiele osób już na wstępnie nie jest zainteresowanych budowaniem biznesu MLM.

MLM to nie jest sprzedaż bezpośrednia. Koniec, kropka.
Czy będziesz chodził po domach z walizką produktów, które będziesz zobligowany sprzedać? NIE!
Czy będziesz musiał sprzedawać? Tak, każdego dnia!! Z wielką radością i entuzjazmem ;)

Nie oszukujmy się. Każdego dnia sprzedajemy. Sprzedajemy siebie na rozmowie o pracę, na randce, podczas wizyty u teściów. Czy tego chcemy, czy nie. Raz sprzedajemy, innym razem kupujemy. Im wcześniej zdamy sobie z tego sprawę, tym szybciej wyciągniemy z tego wnioski i zaczniemy z tego świadomie korzystać.

W MLM nie sprzedajemy stricte produktu. Polecamy zmianę sklepu, gdzie klient sam robi zakupy, proponujemy podjęcie współpracy z firmą X czy Y. Dajemy gotowy model biznesu,  z którego każdy może skorzystać, jeśli tylko wykaże chęć i zaangażowanie.

Oczywiście- produkt znać musimy. Nie ma innej możliwości. Musimy umieć o nim opowiadać, znać opinie konsumentów i koniecznie sami musimy z niego korzystać. Nasza wiarygodność tego wymaga.

Czy więc możemy powiedzieć, że MLM to sprzedaż? NIE! Czy będziesz sprzedawać? TAK!

Marketing sieciowy to coś więcej niż sprzedaż. Możesz przeczytać tysiące artykułów i książek na ten temat, ale jeśli nie spróbujesz, to się nigdy nie przekonasz.

Jeśli więc lubisz sprzedawać, zapraszam do współpracy ;)
Jeśli nie chcesz w ten sposób sprzedawać, nie powinieneś zajmować się MLM.

piątek, 19 września 2014

wprowadzenie do MLM

Według Wikipedii, MLM to termin określający strategię marketingową i sposób funkcjonowania firmy oraz jej współpracowników- niezależnych dystrybutorów.Marketing wielopoziomowy pozwala sprzedawcom na budowanie osobistych struktur współpracowników, od których obrotu otrzymuje się dodatkowe prowizje. Każdy sprzedawca w marketingu wielopoziomowym ma możliwość zbudowania własnej struktury handlowców, w której każdy z nich wynagradzany jest na podstawie obowiązującego w danej firmie planu marketingowego. 

Historia pokazuje, iż MLM wywodzi się z niezamieszkanego terytorium pomiędzy franczyzą, a sprzedażą bezpośrednią. Sprzedaż bezpośrednia nie jest Wam obca, prawda? Pamiętam pana, który kiedyś mamie oferował super-mega odkurzacz, który odkurzał, prał, gotował i jeszcze nucił ulubione szlagiery. Praca pod pewnymi względami interesująca, aczkolwiek dość stresująca. Ile musielibyście sprzedać tych odkurzaczy, żeby uzyskać przyzwoite dochody? Poza tym, bez Waszego bezpośredniego zaangażowania i obecności, nikt by odkurzacza nie kupił, ergo- nic byście nie zarobili.

W MLM sprawa ma się inaczej. Tutaj polecacie innym zmianę sklepu i zamiast kupować produkt firmy X, kupujecie produkt firmy Y. Jako członkowie Klubu możecie kupować po zniżce, a za skuteczne polecanie otrzymujecie prowizję od firmy.Proste? Bardzo. Czemu dostajecie prowizję od firmy? Bo zastępujecie reklamę w TV, radio, modelki na billboardach, handlowców z długoletnim doświadczeniem. Jak wiadomo, każdego dnia coś polecamy. Czemu na tym nie zacząć zarabiać? 

Po pewnym czasie możecie nawet poszczycić się dochodem pasywnym. Co to znaczy? Osoby, które przekonałyście do firmy Y, kupują jej produkty bez Waszego zaangażowania korzystając zapewne ze sklepu internetowego. Wasza praca, jaką włożyliście na początku,w  trakcie spotkań z potencjalnymi partnerami biznesowymi procentuje także później. Firma cały czas wypłaca Wam prowizje zgodnie z planem marketingowym za obrót jaki dokonujecie Wy i Wasi partnerzy. Co jest sprawiedliwym systemem. Wszak to dzięki Wam firma ma nowych Klientów i nie musi korzystać z usług reklamodawców. 

Marketing sieciowy został okrzyknięty biznesem XXI wieku. 
Firma nie zatrudnia wielu pracowników, minimalizuje koszty reklamy, dystrybucji, przerzucając środki tam, gdzie chce- na wynagrodzenie partnerów oraz na wysoką jakość produktów.W trakcie kryzysu nie zwalnia swoich pracowników. Nie musi ciąć kosztów, zamykać oddziałów. W dzisiejszych czasach to chyba przydatna informacja.

Ciekawe? Warte przemyślenia?

ms

wtorek, 16 września 2014

rozmowy w toku

Kiedyś, w czasie rozmowy o osiągnięciach współczesnej techniki, George Bernard Shaw powiedział: "Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, pływać pod wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego: nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie"

W ciągu dwóch ostatnich dni rozmawiałam z dwójką nieznajomych. Jedna kobieta opowiedziała mi, czemu bierze ulotki od rozdających je na ulicy widząc, że ja tego nie robię. Druga zaczęła rozmowę na przystanku tramwajowym. Każda z nich opowiedziała mi przy okazji fragment swojego życia. Żadna z nich nie narzucała się. Było to swobodne, przy okazji. Nie skupiły się na zaniedbaniach rządu, nie zaczęły obwiniać wszystkich dookoła. Nie zalały mnie falą swojego niezadowolenia. Wiecie, co je jeszcze łączyło? Obie, przy pożegnaniu przeprosiły, że w ogóle zaczęły rozmowę. Przeprosiły, że się odezwały nieproszone.

Kiedy zgubiliśmy zdolność do wymiany myśli, poglądów, historii  z drugim człowiekiem? Wykluczam z tych rozważań rozmowy we wszelakiego rodzaju kolejkach, one zawsze źle działają na ludzi, noże  w kieszeni się otwierają, strzelamy ślepakami we wszystko co się rusza....

Korzystam z komunikacji miejskiej. Wiecie ile jest osób, które nagle z zamiłowaniem oglądają krajobraz za oknem? Tak, jakby pierwszy raz go widzieli. Wolą patrzeć na szare bloki i mijane samochody niż wymienić kilka zdań z pasażerem obok. Oczywiście, ten pasażer może mieć akurat nas w głębokim poważaniu mając słuchawki na uszach lub zatracając się zabijaniu potworów. Niektórzy czytają i wtedy się raduję!!

Nie twierdzę od razu, że trzeba z każdym się witać i od razu zaprzyjaźniać. Bycie otwartym na chwilę rozmowy w drodze do pracy jeszcze nikogo nie zabiło. A jeśli tak, to i tak się tego nie dowiemy ;)

Jaki jest nasz stosunek do człowieka, który nas zagaduje? Wrogi. Intruz. Czemu marnuje mój czas? Zabiera mi przestrzeń. 

W świecie, gdzie możliwości są nieograniczone,  my coraz bardziej zamykamy się w sobie, w swoim świecie i nikogo do niego nie wpuszczamy. Te panie z serdecznością zaczęły rozmowę, a skończyły skrępowane, jakby przypomniały sobie, że te czasy się już skończyły, kiedy z człowiekiem można było normalnie porozmawiać. Tak, po prostu.

ms

środa, 10 września 2014

Szczęśliwe powroty?

Szczęśliwie powróciłam z urlopu cała i zdrowa. Zmiana otoczenia od czasu do czasu przydaje się. Zmiana perspektywy. Nabranie dystansu do spraw pozostawionych w domu. Zmiana klimatu. 

Urlop urlopem, ale co z jego zakończeniem? Dla niektórych powroty z urlopu bywają trudne. Wtedy, gdy nie lubią swojej pracy. Ścisk w żołądku, stres. "Było pięknie, ale nic co dobre nie trwa wiecznie". Ile ludzi tak mówi? Większość. Rzadko kto wraca do pracy z uśmiechem na ustach. Co robi reszta? Reszta, o dziwo,  lubi to, czym się zajmuje na co dzień. Nie traktuje pracy jak kieratu, do którego musi wracać dzień po dniu. Dziwne, prawda?

Powrót z urlopu jest tym momentem, który jednoznacznie pokazuje nasze podejście do wykonywanego zajęcia. 

Radość czy zniechęcenie? 

Ból brzucha czy uśmiech na twarzy? 


Jak to było w Twoim przypadku?

ms 

piątek, 22 sierpnia 2014

Wolnoć Tomku w swoim.....domku?

Gdy się czegoś nie widzi, nie doświadczy czasami wydaje się, że tego nie ma, problem dla nas nie istnieje. Ale gdy tylko zmieni się nasza sytuacja, dostajemy obuchem prosto w twarz.
 
Przez cały tydzień  przemieszczałam się środkami komunikacji miejskiej. Spóźniałam się na autobusy, goniłam tramwaje. Dużo chodziłam. I doszłam do wniosku, że spacer po mieście zdrowy nie jest. Nie można spacerować rozkoszując się ładnym dniem. Nie! To musi być bieg z przeszkodami.  Nigdy nie szłam prosto po chodniku. Wykonywałam swoistego rodzaju slalom. Dobrze, że policja za mną nie szła.  Czemu zygzak?Ponieważ omijałam przeżywających chwile rozkoszy z dymkiem. Ćwiczyłam też wydolność płuc. Wstrzymywanie oddechu na 10 sekund przy jednoczesnym truchcie to nie lada wyzwanie. Chodakowska się chowa ;)

Ja potrafię zrozumieć wiele. Ale palenia na ulicy wybaczyć nie mogę. W głowie też mi się nie mieści palenie papierosów w takich dziwnych miejscach jak wiata przystankowa, przejście pod wiaduktem. Tutaj cyrkulacja powietrza jest ograniczona, ale czy ktoś się tym przejmuje? Można przecież zapalić w miejscu, gdzie nikomu to nie będzie przeszkadzać.

Ostatnio z windy wychodził pan, który wcale się nie krył, że już zdążył papierosa zapalić i się kilka razy zaciągnąć. Zdziwił się  ogromnie, że zwracam mu uwagę. Naprawdę był zaskoczony. W swojej obronie wskazywał, iż nie ma odpowiedniego znaku w windzie. Mówił to całkiem poważnie, bez cienia złośliwości czy chamstwa. A mnie zatkało. Gdzie się podziały minimalne standardy, no ja nie wiem...kultury? Czy w dzisiejszym zabieganym świecie brak nam czasu na chwilę refleksji o tym, co robimy? Nie jesteśmy sami na ulicy. Jesteśmy częścią większej społeczności, zwracajmy uwagę na innych!

Alexis de Tocqueville stwierdził dawno temu, że wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. Czy prośba o niepalenie w ww. miejscach jest już ograniczaniem wolności? Jak mamy egzekwować swoje prawo do przejścia ulicą bez zbędnych akrobacji?

Pozdrawiam, 
ms

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

na zdrowie!

Pierwsze prawo, jakie przyswoiłam ucząc się ekonomii było prawem popytu i podaży. Pierwsze i ostatnie, bo za bardzo za ekonomią nie przepadałam. Jest popyt, będzie podaż. Konsumentom czegoś brakuje? Odpowiednie firmy to dostarczą. Tak to się jakoś kręci.

Dzisiaj dużo się mówi o zdrowiu. O tym, że rząd nie potrafi poradzić sobie z kolejkami do onkologa, szpitale są nierentowne, NFZ pochłania za dużo pieniędzy, itd, itp. Ale o tym, kto tak naprawdę ma się dobrze w tym całym bałaganie na rynku medycznym nikt już nie mówi. To ja Wam powiem. Apteki! Na każdym rogu apteka. U mnie w samej jednej dzielnicy jest ich 6, a nie jest to duża dzielnica. Oprócz leków na receptę, można tam zakupić wiele innych specyfików, których nasze spożycie nie jest pod żadną kontrolą. Tabletki te nawet możemy kupić stojąc w kolejce w supermarkecie czy na stacji benzynowej. Kto komu broni kupować....

Suplementy diety, odżywki, środki wspomagające wszystkie czynności w organizmie, bez których człowiek dawał sobie jakoś radę przez te wszystkie stulecia, nagle okazały się nieodzowną częścią naszego życia. Zniknęły domowe sposoby podreperowania sobie zdrowia. Bo nie mam składników, bo czosnek śmierdzi, bo nie mam czasu. Tabletka połknięta i problem z głowy. 

Przecież większość problemów bierze się z diety ubogiej w składniki odżywcze, ze złych nawyków żywieniowych. Nie dbamy o siebie każdego dnia, a gdy pojawią się dolegliwości, biegniemy do apteki, kupujemy paczkę tabletek i od razu czujemy się zdrowsi. Nie analizujemy naszego trybu życia, nie szukamy przyczyn. Tonujemy skutki i niczego nie zmieniamy. Wydajemy niepotrzebnie pieniądze, by uciszyć, dzisiaj tak modne, sumienie. 

Czy idąc tą drogą daleko zajdziemy?

ms

Edit 12.08.2014 r.
Jednak 8 aptek, a nie 6 ;)

piątek, 8 sierpnia 2014

rozrywkowe szambo

Polacy nie kupują książek. Ba! Już nawet nie chodzi o kupowanie, ale o ich czytanie. Polacy książek nie czytają, oglądają natomiast coraz więcej telewizji. Sądzę, że temat ten jest znany, aczkolwiek pomijany w codziennej dyskusji. Z badań wynika, że 32% Polaków codziennie ogląda telewizję przez 3 godziny. Według Diagnozy Społecznej z 2013 r. w 13% polskich domów nie ma ani jednej książki, a  jedynie w 2/5 gospodarstw domowych pojawiła się nowa pozycja.

Dzisiaj zobaczyłam zapowiedź jesiennej ramówki TVN i nie mogłam uwierzyć. Ogłupiania społeczeństwa ciąg dalszy. Nie czytamy, nie pobudzamy naszej wyobraźni, nie myślimy kreatywnie i tak naprawdę nie inwestujemy w naszą przyszłość. Nie zadajemy sobie pytań, nie szukamy odpowiedzi. Zamiast książki wybieramy kolejne programy, które tak naprawdę nic nie wnoszą do naszego życia. 

Ja nie ma telewizora. Nie oglądam codziennie telewizji. W dzieciństwie nie wyobrażałam sobie dnia bez telewizji. Jedna godzina zmieniała się w drugą. Po drugiej następowała trzecia. Mogłam oglądać powtórki, powtórki powtórek. Oglądanie telewizji było tak obowiązkowe jak zjedzenie obiadu czy umycie zębów. Oglądałam serial za serialem,  zaliczyłam kilka reality show. 


Dzisiaj regularnie oglądam jedynie programy publicystyczne, które coraz mniej przypominają spotkanie kilku osób i wymianę myśli. Bardziej to wygląda na wpuszczenie do jednego pomieszczenia kury i lisa oraz obserwowanie krwawej jatki. Nie ma dyskusji, nie ma wymiany argumentów, nie ma szukania wspólnego stanowiska. Nie ma, bo nie ma takiej potrzeby. Widza nie interesują fakty, liczby, konsekwencje podjętych działań, związki przyczynowo-skutkowe. Chcą sensacji, awantury, rozrywki. Kolejnego programu rozrywkowego. I to dostają. 


Nie dziwię się populistom. Wiedzą, co robią. Wszak, ciemny lud wszystko kupi.
Także nie czytajmy, oglądajmy telewizję, narzekajmy na wszystko dookoła. Jakoś to będzie.

Pozdrawiam,
ms

czwartek, 7 sierpnia 2014

Czy istnieje życie poza naszą planetą?

Czy istnieje życie poza naszą planetą? Czy jesteśmy sami we wszechświecie? Wszechświat nieskończony, więc byłoby to wielkie marnotrawstwo przestrzeni, gdyby tylko Ziemię zamieszkiwała inteligentna (?) forma życia, nieprawdaż? Z tego też powodu, duża grupa ludzi dopuszcza taką ewentualność. Na co dzień o tym nie myśli, nie rozstrząsa. Nie próbuje porównać, bo życie na innej planecie jest przecież na ten moment nie do ogarnięcia. Nie ma fizycznej sposobności zbadania czy zrozumienia. Jest to poza naszymi możliwościami. 

Wiele osób w ten sam sposób podchodzi do innych form zarabiania pieniędzy, które nie są klasycznymi sposobami zarabiania na  chleb. Wiedzą, że istnieje coś takiego jak umowa cywilnoprawna (zlecenie, dzieło). Są świadomi, że można założyć własną działalność. O innych możliwościach być może nie wiedzą, albo sądzą, że nie jest to aktywność zgodna z prawem czy lukratywna. Jednym słowem, ograniczają się do znanych im aktywności i lubią tak pracować. O wadach i zaletach nie będą już tutaj pisać. O etacie już pisałam.

Czy istnieje życie poza naszą planetą? Czy istnieje coś poza etatem? Coś poza powszechnymi formami zdobywania pieniędzy? TAK!! I tym w najbliższym czasie się zajmiemy. 
Przybliżymy sobie temat marketingu sieciowego (MLM- Multi Level Marketing), marketingu społecznościowego. Poznamy wady i zalety. Póki się nie dowiemy i nie spróbujemy, nie będziemy znać całego wachlarza możliwości, jakie daje nam praca w tym systemie. Będziemy skazani na opinie osób trzecich, a jak wiadomo "opinia jest najtańszym towarem na rynku". Ilu ludzi, tyle opinii. Warto samemu poznać, zrozumieć i zdecydować, czy warto się angażować.
Świadomie podejmujmy decyzje na podstawie faktów, a nie obaw naszych bliskich.
Do tego serdecznie zachęcam.

Pozdrawiam,
ms

wtorek, 5 sierpnia 2014

homo homini.......

Człowiek to zwierzę stadne. Otaczamy się ludźmi. Codziennie mijamy ich na ulicy, depczemy im po stopach w autobusie, kichamy na nich, złorzeczymy, gdy wpychają się do kolejki. W dzisiejszych czasach nie da się uniknąć spotkań z ludźmi. Z ludźmi różnego pokroju.

"Człowiek jest z natury istotą społeczną;
jednostka, która z natury,
a nie przez przypadek żyje poza społecznością,
jest albo kimś niegodnym naszej uwagi,
albo istotą nadludzką.(...) 
Każdy, kto albo nie potrafi żyć we wspólnocie, albo jest tak
samowystarczalny, że jej nie potrzebuje(...)
jest albo zwierzęciem, albo bogiem"
Arystoteles "Polityka" 

Z jednej strony takie kontakty mogą cudownie wpłynąć na nas, możemy doświadczyć wyjątkowych chwil z fajnymi ludźmi, dzielić się z nimi swoją pasją i czerpać z ich przeżyć. 
Z drugiej strony, jesteśmy narażeni na obcowanie z toksycznymi jednostkami, które będą negatywnie na nas oddziaływać. Będą obarczać nas swoim widzeniem świata, negatywnym nastawieniem. Będą podsycać nasze lęki zamiast wspierać i podawać pomocną dłoń w razie potrzeby. Będą z miejsca odrzucać interesujące projekty, nie będą się w nic angażować.

Jesteśmy średnią pięciu osób, z którymi najczęściej przebywamy. Popatrz, kogo masz obok siebie i zapytaj się, czy na pewno chcesz otaczać się takimi ludźmi. Jeśli tak, gratuluję. Jeśli nie, uciekaj. Szybko!
Jedno mamy życie i warto znaleźć takie osoby, z którymi będzie ono ekscytujące, prawda?

Narzekać potrafi każdy. Poszukać rozwiązania mogą tylko nieliczni. 
Chcesz z innymi zanurzać się w błocie utrapień, czy wolisz radować się każdym promieniem słońca? 
Chcesz każdego dnia wzmacniać swoje dobre strony, robić coś pozytywnego, czy zaprzestać rozwoju na rzecz cudownych chwil spędzonymi przed TV? 
Co jest Twoim priorytetem?

Kto jest malkontentem w Twoim otoczeniu? Może Ty?


Pozdrawiam, 
ms

niedziela, 27 lipca 2014

Wiem, czego nie wiem?

Uczęszczacie na szkolenia? Szukacie interesujących ofert zajęć, które pomogą Wam się rozwinąć, pogłębić i rozszerzyć zdobytą już wiedzę? Chcecie się czegoś nowego nauczyć? Czy w ciągu roku nabyliście jakąś nową umiejętność?

W rankingu państw europejskich korzystania z edukacji ustawicznej jesteśmy na szarym końcu. Nasz wynik jest blisko dwukrotnie niższy od średniej unijnej i aż sześciokrotnie niższy, niż osiągają liderzy rankingu- Dania i Szwecja, gdzie wskaźnik lifelong leraning przekracza wartość 30%. Wniosek z tego taki, że Polacy po zdobyciu docelowego poziomu swojego wykształcenia (matura, dyplom uczelni) nie uczą się dalej. Nie sięgają do literatury popularnonaukowej, nie chodzą na szkolenia, kursy. Albo uważają, że już nie muszą, bo przecież wszystko, co istotne wiedzą, albo praca od nich tego nie wymaga. BŁĄD! 

Ilość wiedzy i informacji podwaja się co dwa lub trzy lata. Niezależnie od tego, jaką bazę informacji posiadasz, błyskawicznie ulega ona dezakualizacji. Dlatego musisz stale przyswajać sobie nowe informacje i idee, jeśli chcesz posuwać się naprzód albo chociaż pozostać w tym samym miejscu (B.Tracy).

W dzisiejszym świecie, gdzie niemal wszystko jest na wyciągnięcie ręki, ograniczanie się do tego co już wiemy i niesięganie po światłe, inspirujące idee, myśli jest niepowetowaną stratą. Czy jesteś w stanie, bez wyrzutów sumienia, odrzucić tyle mądrości?
Kształcenie się przez całe życie, zdobywanie nowych informacji buduje naszą pewność siebie, wpływa na jakość życia i postrzeganie siebie i świata, który jest obok .

Wiedza jest potęgą. To truizm, zgadzam się.  Często go powtarzamy, ale wciąż nie zdajemy sobie sprawy z siły tego przekazu. Bez wiedzy, nie jesteśmy świadomymi jednostkami. Bez wiedzy nie możemy dokonać dogłębnej analizy sytuacji opartej na faktach, a nie opiniach. Opinię, moi drodzy, każdy może mieć. Wiedzę trzeba zdobyć!! Nie wystarczy tutaj obejrzenie jednego programu telewizyjnego. Dobrze ugruntowana wiedza to wynik ciężkiej i systematycznej pracy. Nie każdego na nią  stać. Dlatego tyle głupoty dookoła.

Ile książek przeczytaliście ostatnio? Beletrystyka jest dobra, ale nie wolno na niej poprzestać. Obecnie oferta popularnonaukowa jest na tyle szeroka, że każdy znajdzie dla siebie coś odpowiedniego. Wystarczy chcieć i poszukać. Nie marnujmy swojego cennego czasu na rozmowy o niczym. Na patrzenie się w telewizor. I na inne rozrywki, które tylko nas ogłupiają nie przynosząc niczego dobrego. Relaksować się można w inny sposób. Odpoczynek po pracy nie musi oznaczać leżenia na kanapie i popijania piwka. Zawsze można znaleźć ciekawą alternatywę. 
Pozostańmy otwarci.

Pozdrawiam, 
ms

środa, 23 lipca 2014

O etacie kilka słów

Na słowo "ETAT" każdy ma już w głowie milion skojarzeń. Dużo wiemy o tej formie pracy. Od rodziców, którzy w ten sposób zarabiali na chleb, od znajomych, którzy go nie mają  i bezskutecznie starają się o kredyt hipoteczny. Wydawać by się mogło, że otrzymanie etatu to spełnienie marzeń każdego z nas.
Czy aby na pewno?

Zaczynam wszystko rozumieć. Im dłużej o tym myślę, tym więcej znajduję powodów, dla których etat nie jest dobrym pomysłem na życie. Na początku swojej drogi zawodowej można sobie na to pozwolić, ale później to już raczej szkoda na to czasu, którego z każdym dniem jest przecież mniej.

Kilka przemyśleń, tych niezbyt przemawiających za etatem.

  1. Etat daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Umowę można rozwiązać. O związkowcach i o pracownikach pod opieką (osoby na zwolnieniu lekarskim, w wieku przedemerytalnym, itd), nie będziemy mówić, bo to wyjątki. Firma może upaść. Kuzynka szefa może właśnie szukać pracy i Twoje stanowisko będzie dla niej idealne.
  2. Ograniczone możliwości zarobkowe. Nawet jeśli zdobędziesz dobrą pozycję to i tak wynagrodzenie nie będzie rosło w nieskończoność. 
  3. Ograniczone możliwości rozwojowe. Szef wysyła Cię tylko na te szkolenia, których potrzebujesz do właściwego wykonywania swoich obowiązków służbowych. Większości nie interesuje wysyłanie i opłacanie szkoleń, które bardziej ucieszą Ciebie niż jego. Logiczne.
  4. Podpisując umowę o pracę zobowiązujesz się do oddania swojego cennego czasu komuś innemu. Nie jesteś już panem swoich dni. Tych dni Ci nikt już nie zwróci. Oczywiście, są urlopy, zwolnienia chorobowe, ale nie o tym tutaj mówimy. Nie możesz ot tak, po prostu nie przyjść do pracy, wyjechać na tygodniową wycieczkę. Trzeba zgłosić urlop na żądanie, wypisać wniosek urlopowy, poszukać zastępstwa. Nie ma? No to trudno. Pojedziesz kiedy indziej.
Zgadzacie się? Ktoś chce coś dodać? 
Zapraszam do kontaktu.

Pozdrawiam, 
ms.


sobota, 19 lipca 2014

Kontakt

Ogłoszenie parafialne.

Bardziej uważni spostrzegli pojawienie się formularza kontaktowego po prawej stronie wpisów.
Nie został on dodany przypadkowo. Nie jest to także błąd niedoświadczonej blondynki.

Wszelkie uwagi, komentarze, propozycje, wątpliwości, pytania należy szybciutko wpisywać i wysyłać.

Rozmawiajmy, wymieniajmy się poglądami. Dzielmy się tym, co istotne- doświadczeniami, myślami, humorem dnia codzienneg,  troskami oraz tym, co nas boli i raduje.

Zachęcam i pozdrawiam, 
ms.

O pracy przy słonecznym weekendzie

Sobota. Wczesne popołudnie. Miło spędzamy czas. Odpoczywamy i w otoczeniu znajomych oraz rodziny zbieramy siły na następny tydzień. No właśnie. Jak to jest? Kto z nas patrzy na perspektywę pójścia do pracy w poniedziałek z radością, a kto reaguje westchnieniem czy nagłym ściskiem żołądka? 

Tak myślałam. Nie jesteście osamotnieni.
60% Polaków (CBOS, 12.2013) jest zadowolonych ze swojego życia zawodowego, przy czym jedynie 25% cieszy sytuacja finansowa. Wynika z tego, że ponad połowa z nas lubi swoją pracę, a ta zazwyczaj nie daje nam takich pieniędzy, na jakie byśmy liczyli. Tylko 1/4 Polaków czuje zadowolenie ze swojej sytuacji finansowej. Jest to warte powtórzenia i podkreślenia. 
Co robi Kowalski lub Nowak, żeby ją poprawić? Narzeka, oczywiście....ale to niczego nie zmienia poza pogorszeniem nastroju swojego i innych.

Idźmy dalej. Tylko 40% współobywateli jest zadowolonych ze swoich perspektyw na przyszłość. Można wyciągnąć wniosek, iż mniej niż połowa, czuje się bezpiecznie. Słusznie! Bardzo dobrze. Biorąc pod uwagę fakt, że większość z nich posiada jedno źródło utrzymania, nie rozwija się, nie szuka innych możliwości, to jestem dla nich pełna podziwu- dość racjonalnie oceniają swoje położenie. To dobry początek... Początek późniejszej zmiany.

Opalając się na działce, zajadając kiełbaskę z grilla pamiętajmy, że odpoczynek trwa krótko. Kiedyś się kończy i wtedy czas wracać do pracy. I właśnie dlatego trzeba zrobić wszystko, by praca którą wykonujemy i dzięki której zarabiamy na życie, sprawiała nam radość i dawała satysfakcję. Aby żołądek nie dokuczał w niedzielę wieczorem, abyśmy nie mieli poczucia marnowania czasu wykonując zadania, które nas nudzą i ogłupiają.

Udanego weekendu, 
ms

niedziela, 13 lipca 2014

rusz się!

Jedynie 40% Polaków ćwiczy regularnie (CBOS, 2013). Czemu tak niewiele? Przecież aktywność fizyczna jest niezbędna dla naszego zdrowia. Poprawia samopoczucie, przyspiesza metabolizm, pozwala cieszyć się długim i szczęśliwym życiem…Bez ruchu jesteśmy podatni na wiele chorób cywilizacyjnych. Wszyscy o tym doskonale wiemy, więc czemu tak to bagatelizujemy? Mówimy, że nie mamy czasu, że nic się nie stanie. Założymy się? 

Nie ma nic cenniejszego niż nasze zdrowie, a jednak zawsze pomyślimy o nim na samym końcu. Jesteś zmęczony? Lepiej obejrzeć kolejny serial niż pójść na 20-minutowy spacer. Nie masz pomysłu na niedzielne popołudnie? Lepiej iść do kawiarni na lody, ciastka i inne smaczne desery niż pojechać na wycieczkę rowerową. Jest dzisiaj tyle możliwości, że nie możemy usprawiedliwiać się brakiem pieniędzy.

Uprawianie sportu to przede wszystkim domena ludzi młodych, dobrze wykształconych, zadowolonych ze swojej sytuacji materialnej, mieszkańców miast. Dołącz do nich już jutro i zacznij się ruszać!! Przyniesie to profity nie tylko Tobie, ale również społeczeństwu, gdyż koszty opieki zdrowotnej w przypadku osób z nadwagą i otyłością są o 44 proc. wyższe w porównaniu z osobami z prawidłową masą ciała, a leczenie otyłości i jej powikłań pochłania w Polsce około 21 proc. budżetu przeznaczonego na ochronę zdrowia  – odpowiada to kwocie ponad 11 mld zł rocznie.

Bądź patriotą i pobiegaj ;)

Pozdrawiam, 
ms

Czytaj więcej:
1. Sturm R., Ringel J.S., Andreyeva T.: Increasing obesity rates and disability trends. Health Aff. (Milwood), 2004
2. Jarosz M., Respondek W., Rychlik E.: Konsekwencje zdrowotne i ekonomiczne nadwagi i otyłości oraz przewlekłych chorób niezakaźnych.,[w:] Otyłość, żywienie, aktywność fizyczna, zdrowie Polaków, [red.] M. Jarosz. IŻŻ, Warszawa, 2006.


środa, 9 lipca 2014

O robaku, część 3

Czytaliście może kryminały autorstwa P.D.James? Nie? Nie szkodzi. Nie o jej twórczości będzie mowa.
Otóż P.D. James to angielska pisarka urodzona w 1920 r. Stwierdziła kiedyś: "God gives every bird his worm, but he doesn`t throw it into the nest". Sprytnie to ujęła, nieprawdaż? 

I tu można postawić sobie pytanie: Czego się spodziewamy od naszego życia? Czy ma być ono z założenia łatwe, proste i przyjemne? Czy ma to być raczej nieustanna walka o godziwe życie?

Nie wiem, jakie ono powinno być. Wiem, jakie zazwyczaj jest. Każdego dnia narzekamy na wszystko- pogodę, rząd, urzędy, sąsiadów i rodzinę. Wszyscy są winni. Ktoś czegoś nie zrobił, nie załatwił na czas. Nie przewidział naszego złego humoru, nie przygotował się należycie. I my to wszystko musimy znosić, dzielnie stawiać opór temu bezmyślnemu działaniu. My i reszta świata. Staramy się jakoś te rozsypane części posklejać, a i tak ostatecznie nie zawsze wychodzi 1:0. 

Wydaje nam się, że ktoś się na nas uwziął. Robimy wszystko tak, jak należy, a nie zawsze los nam sprzyja. Zrobiliśmy tak, jak inni. Czemu nie mamy tego, co oni? Poszliśmy na studia, znaleźliśmy pracę, mamy rodzinę. Niby ok, ale jednak odczuwamy pewien niedosyt czy to związany z niedostateczną ilością gotówki, czy czasu, w trakcie którego moglibyśmy realizować nasze pasje, spełniać marzenia z dzieciństwa. 

Każdemu został przypisany taki sam robak. Dlaczego nie każdy go znajduje?Czy mijając tego nieszczęśnika, przypadkiem go nie przeoczyliśmy? Czy powinniśmy zrobić coś innego?
Tyle możliwości, tyle dróg, którymi możemy podążyć, a wydaje się, że my ciągle, z uporem maniaka, trzymamy się tej jednej, z pozoru najbezpieczniejszej. 

Etat. Marzenie większości absolwentów. Nie biznes. Nie własna działalność. Etat. 
Czy etat jest bezpieczny? Czy daje gwarancję stabilności? Czy oferuje dostatnie i godziwe życie?
Czy wymyślono lepszą formę zarabiania?
Czy etat to odpowiedź na pytanie, czy znaleźliśmy naszego robaka? Czy to kres naszej wędrówki?

Na te i inne pytania, odpowiemy sobie już wkrótce. 
Zostańcie z nami ;)

Pozdrawiam, 
m.

poniedziałek, 7 lipca 2014

o upływającym czasie

Średnia długość życia w Polsce kobiet wynosi 80 lat, natomiast u mężczyzn 76. Na świecie wynosi to odpowiednio 72 oraz 68. Jeszcze w 1960 r. żyliśmy 55 i 52 lata. Liczba lat, jaką człowiek przeżywa w trakcie swojego życia, regularnie wzrasta.  Jest to efekt nowych technologii medycznych i nowoczesnych metod diagnostycznych. Postęp medycyny pozwala nam cieszyć się naszym życiem dłużej. 
Jakość tego życia też się zmienia. Możemy więc wypić więcej kawy o poranku, możemy przejść więcej kilometrów w trakcie górskich wędrówek, możemy zgromadzić więcej wspomnień, przeżyć niesamowite chwile z bliskimi. 
Bo to wszystko zależy tak naprawdę od czasu. Czasu, którego z każdą sekundą mamy mniej. 

Dziwi mnie więc swoboda z jaką niektórzy traktują swoje dni.  Codziennie wykonują te same czynności, z których nie są zadowoleni licząc, iż pewnego dnia karta się odwróci i ich życie nabierze innych barw. Robiąc to samo, spodziewają się innych rezultatów. Szaleństwo! Niektórzy nie dążą w ogóle do zmiany, a niektórzy robią to dość niespiesznie. W końcu przecież mają....czas. "Co mam zrobić dzisiaj, zrobię jutro"- znacie? Ostatecznie nic się złego nie stanie. Spokojnie. Bez nerwów. Czy aby na pewno?

Czy samolot wzbija się w powietrze niespiesznie? Bez zaangażowania? Na spokojnie? Czy nie daje od razu 100% mocy? Chciałbyś lecieć w samolocie, który startuje 3 godziny? 

Masz czas,  żeby go marnować? 
A może nie wiesz, jakie masz możliwości.Nie masz pomysłu, jak mógłbyś go spożytkować. 
Czy masz czas, żeby jeszcze tego wiedzieć?

Z chwilą, gdy kończysz czytać ten tekst kilka sekund już upłynęło. Co teraz zrobisz?

Pozdrawiam i udanego tygodnia życzę, 
ms



piątek, 4 lipca 2014

Czy można za dużo odpoczywać?

Wyżej postawione pytanie wydaje się być przewrotne, ale muszę Was zmartwić. Jest jak najbardziej poważne, a w kontekście trwających wakacji, bardzo aktualne.
Czy można za dużo odpoczywać? Czy można być zmęczonym przez nadmiar rozrywek, atrakcji. 
Wydaje się, że jest to bardzo prawdopodobne. Szczególnie, gdy preferujemy odpoczynek tzw. aktywny- chodzenie po górach, sporty ekstremalne. Ba, nawet dłuższe zakupy czy oglądanie telewizji jest męczące. 

Więc o co chodzi?

Otóż, wiadomości podają, iż dyrektorka Miejskiego Domu Kultury w Piotrkowie Trybunalskim nie wzięła udziału w projekcie realizowanym przez Miejski Dom Kultury w Łodzi, polegającym m.in. na organizowaniu wycieczek dla dzieci,  z uwagi na mnogość atrakcji oferowanych już przez Miasto najmłodszym obywatelom. Dzieci by tego nie wytrzymały i prosiłyby rodziców o możliwość zostania w domu, bo są już tak tym wszystkim zmęczone.
Projekt był  adresowany szczególnie do dzieci, które z uwagi na sytuacją materialną rodziny, nie mogą skorzystać z płatnych form wypoczynku poza miastem. Nie pojadą do Turcji, nie będą przemierzać żwawym krokiem górskich ścieżek. Są skazane na to, co Piotrków im zaproponuje. Ponoć proponuje dużo.

Sytuacja nieprawdopodobna i kuriozalna. 
Żyjemy w czasach, w których dzieci zapomniały co to zabawa na trzepaku. Mogłyby cały dzień patrzeć na ulubione programy telewizyjne, filmy, seriale, grać  gry i korzystać z Internetu  zapominając o całym świecie. 
A tu dyrektorka miejskiej jednostki stawia pewne ograniczenia, co do odpoczynku na świeżym powietrzu. Kurs fotografii? Zbyteczny.
Nie, nie będę narzekać. 

Chciałabym jednak przy okazji tej historii zwrócić uwagę na jakość rozrywki dzieci i dorosłych. Jak spędzamy wolny czas? Jaką formę zabawy najczęściej wybieramy? Gdzie najczęściej chodzimy? 
Żyjemy szybko, jemy w pośpiechu, śpimy mało. Wieczna gonitwa. Równie szybko pewnie też odpoczywamy. Jakiś serial, teleturniej. Książka? Rzadko, bo przecież trzeba się skupić na czytanej treści.
Spacer? Wyjazd poza miasto? Czy aby na pewno?

Odpoczywać też przecież trzeba umieć.Na pytanie OBOP (2011) o to, czy na urlopie naprawdę wypoczęliśmy, tylko kilkanaście procent Polaków odpowiedziało twierdząco. Ponoć, w trakcie urlopu próbujemy zrekompensować cały rok zabiegania. A ja uważam, że powinniśmy tak organizować sobie swój czas, żeby odpoczywać regularnie, z głową. Rozsądnie i z pomysłem. Na wesoło i radośnie!

Udanych wakacji, 
m.






Czytaj więcej na:
http://kobieta.interia.pl/zdrowie/news-dlaczego-chorujemy-gdy-odpoczywamy,nId,986248#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

Reportaż o Piotrkowie:
http://www.tvn24.pl/lodz,69/nie-ma-na-plakat-darmowych-zajec-dla-dzieci-nie-bedzie-nie-moga-miec-za-duzo-atrakcji,445982.html

sobota, 28 czerwca 2014

Chlor. Znasz?

Do czego potrzebny jest nam chlor? Obecnie jest powszechnie stosowany do uzdatniania wody. Neutralizuje znajdujące się w niej bakterie, zabija chorobotwórcze ustroje.  Czy używanie chloru  jest obojętne dla naszego zdrowia? Naukowcy dowiedli, że kąpiel w chlorowanej wodzie powoduje mikrouszkodzenia DNA, które mogą przyczyniać się do rozwoju nowotworów.

Chlor, nasz dzisiejszy bohater:
może przyczyniać się do m.in. raka jelita czy żołądka
wywołuje napady kaszlu, astmy
negatywnie wpływa na układ oddechowy
powoduje alergię układu pokarmowego i oddechowego, przyspiesza występowanie wrzodów
niszczy śluzówkę, działa drażniąco na skórę przez co ułatwia wtargnięcie alergenów w głąb tkanek. niszczy warstwę lipidową skóry. Traci ona nawilżenie i jest podatna na działanie substancji chemicznych
wypłukuje z organizmu krzem, co może powodować problemy ze skórą, włosami czy paznokciami.
kąpiel w chlorowanej wodzie powoduje mikrouszkodzenia DNA

Krzysztof Abramek, autor książki poświęconej witaminom, minerałom i suplementom diety pyta retorycznie tak: „jeśli chlor zabija bakterie, to dlaczego miałby dla ludzkich komórek być pożyteczny?”. 

Z chlorem spotykamy się najczęściej na basenie czy w domu, w trakcie codziennych porządków (o kranówce nie wspomnę). I o ile, możemy zrezygnować z basenu z wodą chlorowaną  na rzecz basenu z wodą ozonowaną, o tyle do sprzątania również możemy wybrać produkty bez chloru. Tak, można! Jak to zrobić? Czytać etykiety, moi drodzy. Poświęcić trochę uwagi i nie wrzucać do koszyka byle czego. Nasze działanie ma swoje konsekwencje. Niestety są one opóźnione, więc przed pojawieniem się różnych dolegliwości nie możemy zareagować i im przeciwdziałać.  Życie byłoby prostsze, prawda?

Świadomie wybierajmy produkty. Twój wybór ma znaczenie- pozytywne lub katastrofalne w skutkach. 

Podłoga umyta? ;)

m.


niedziela, 22 czerwca 2014

Konsument to Ty

Wszyscy doskonale wiemy, że na zakupy wybieramy się, gdy 
a. jesteśmy najedzeni
b. zrobiliśmy listę potrzebnych nam rzeczy
c.kartę kredytową zostawiliśmy w domu

Powyższe ma nas uchronić przed nas samymi, ale również przed zabiegami sprzedawców, którzy tylnimi drzwiami chcą nam do koszyka wrzucić kilka niepotrzebnych rzeczy. Mówię tu o specyficznej muzyce, która rozbrzmiewa w sklepie, o zapachu, który jest rozpylany w galerii, by pobudzić określone części naszego mózgu, o sprytnym ustawieniu produktów na półkach czy o posługiwaniu się słowem "promocja" (niekoniecznie zgodnie ze stanem faktycznym).
Wszyscy to wiemy, ale każdemu z nas zdarza się wrzucić coś nadprogramowego do koszyka, prawda? 

Idźmy dalej. 
Wszyscy również wiemy, że należy czytać etykiety, o sprawdzaniu daty ważności do spożycia już chyba nie trzeba wspominać. Trzeba obejrzeć produkt z każdej strony, by się przekonać, czy cena odpowiada jakości. Ile sera jest w serze? Czy ten jogurt jest na pewno jogurtem, a nie mlecznym deserem? Ile tego orkiszu jest w tym chlebie orkiszowym?

Spora liczba konsumentów nie kupuje świadomie. Nie porównuje cen podobnych produktów, nie przelicza ich wagi i ceny (czego w zasadzie nie trzeba czynić, bo zazwyczaj cena jest podana- za 1 kg, za sztukę, za litr). Nie wliczają czasu i kosztu dojazdu do sklepu do całkowitej ceny zakupów. Kupując w dyskontach uważają, że oszczędzają, ale czy tak jest zawsze?

Zachęcam do bliższego przyjrzenia się naszym nawykom robienia zakupów. 

Nie wkładajmy do koszyka byle czego. Produkty muszą odznaczać się dobrą jakością, szczególnie gdy mowa o artykułach spożywczych. To przeciez pożywienie daje nam energię do pracy, dostarcza witamin i wartości odżywczych, by organizm miał siłę zmierzyć się z wyzwaniami każdego dnia.

Nie popadajmy również w skrajności. "Tani" nie zawsze oznacza "zły". 
Kupujmy po prostu z głową. Bądźmy świadomymi konsumentami.

m.

niedziela, 15 czerwca 2014

Pachniesz?

Czego dzisiaj użyłeś, by ukryć swój naturalny zapach? Dezodorant, perfumy, czy woda perfumowana- wszystko to ma sprawić, byśmy pachnęli słodko, świeżo lub intrygująco. Historia perfum i tego, jak człowiek dba o higienę jest dość długa i znacząco ewoluowała na przestrzeni stuleci.

Dzisiaj, w Europie 2014 r.,  przyjęte jest, iż myjemy się codziennie, używamy mydła i innych środków, które zapobiegają wydzielaniu się nieprzyjemnej woni. Źle widziana jest w towarzystwie osoba, której pot z pachy również (raczej przez pomyłkę) został zaproszony do rozmowy. Podróżujący komunikacją miejską, szczególnie w miesiące letnie, wiedzą o tym sporo. Ten kwaśny zapach (odór) szybko znajduje drogę do naszych gruczołów węchowych… Oto najlepsza motywacja do kupna samochodu ;)

Każda kultura inaczej postrzega dbanie o higienę i każda z nich jest przekonana o tym, iż to jej zwyczaje są najlepsze. Przykład? Starożytni Egipcjanie uważali za obrzydliwą kąpiel w stojącej wodzie. Brudne ciało nie mogło zostać dobrze umyte w tej wodzie. Inaczej uważali Grecy, którzy z takich kąpieli korzystali. 

To, co uznajemy za normę zależy od czasów w jakich żyjemy. Współczesnej kobiecie (wychowanej w kulturze zachodniej) wpaja się od najmłodszych lat, że musi być nienagannie czysta, by mężczyzna chciał z nią współżyć. Uważa potem, że partner brzydzi się woni, która wydobywa się z jej miejsc intymnych, podczas gdy Napoleon wracając do Józefiny z jednej z wypraw pisał do niej: "Jutro wieczorem wracam do Paryża. Nie myj się”. 
Niewyobrażalne, prawda?

Powinniśmy świadomie używać produktów, które przecież nie wzięły się znikąd i czemuś służą. Stoi za nimi bogata historia, która ukazuje drogę, jaką człowiek przeszedł. Dzięki ewolucji podejścia do higieny, utrzymania czystości możemy korzystać z pięknych zapachów, których używamy w zależności od potrzeb, ale również nastroju, czy chęci uzyskania konkretnego efektu.

Z pachnącymi pozdrowieniami, 
m.

wtorek, 10 czerwca 2014

Ramię w ramię?


Jak duże macie grono znajomych? Jak często się spotykacie? Utrzymujecie ze sobą częste kontakty? Czy zastanawialiście się kiedyś nad jakością Waszych stosunków z innymi?

Moi bliscy zapytani, po co im znajomi wymieniali zgodnie:
1. Spędzać wolny czas
2. Wymieniać się doświadczeniami
3. Zwierzać, szukać rady

I generalnie wszystko się zgadza. Tak to ze znajomymi jest. „Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz”. Znacie? Ale czy tylko o to chodzi w życiu, by nie było nudno? Byśmy razem z naszymi znajomymi spędzali czas jedynie na zabawie? Byśmy dostarczali im rozrywki?

No nie powiem, zabawa to jest dobra rzecz. 

Czy jednak nie byłoby piękniej, gdybyśmy razem z naszymi bliskimi mogli robić rzeczy wyjątkowe, nowe. Razem tworzyć, doświadczać, a nie tylko siedzieć i dyskutować o sprawach dobrze już nam znanych. O tematach kilkukrotnie przez nas przerobionych. Jestem zdania, że polemizowanie w gronie znajomych po jakimś czasie traci sens. Każdy już bowiem zna światopogląd kolegi z lewej strony, można się domyśleć, co powie koleżanka ze strony prawej. Nie ma zaskoczenia, nie ma natłoku myśli, nie ma wyzwania intelektualnego.

Wspólna praca nad interesującym projektem zbliża ludzi. Każdy z nas jest wyjątkowy, niepowtarzalny, codziennie się zmieniamy. Miło jest doświadczać czegoś pozytywnego w swoim życiu w towarzystwie znajomych twarzy, razem z nimi. Razem się wspierać, motywować, zarzucać pomysłami, kreować nową jakość. Być świadkiem wspólnych sukcesów.


Czy tak powinno być? Zdecydowanie tak, życie byłoby prostsze. Bo przecież właśnie znajomi wiedzą o sobie najwięcej. Wiedzą, czego mogą się po sobie spodziewać. Cenią zalety, znają wady. 

Czy tak zawsze jest? Niestety nie.

Nie przejmujcie się jednak, gdy robicie coś niezwykłego i nie możecie się tym z nikim podzielić, bo dookoła Was nie ma Waszych znajomych. Nie martwcie się. Wszak, oni też się dobrze czują, świetnie się bawią, krzywda im się nie dzieje. Jesteśmy tam, gdzie chcemy być. Ot, takie pocieszenie.

m.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

O robaku, część 2

Każdy z nas dysponuje dniem, który trwa 24 godziny. Od nas samych zależy, co z nimi zrobimy.  Jedni wolą poczytać książkę, jedni zobaczyć serial, inni rozkoszować się słońcem na plaży.Jedni poszerzają swoje horyzonty, inni zaś nie wykorzystują napotkanych szans, nie rozwijają swoich zdolności. No wiadomo, przecież nie muszą.

Kant, niemiecki filozof, powiedział kiedyś: If man makes himself a worm he must not complain when he is trodden on.

Skoro tak niewiele od siebie wymagamy, nie stawiamy sobie celów do osiągnięcia, nie dziwmy się, że inni idą do przodu zostawiając nas w tyle.

Nie zastanawiajmy się, czemu tak wiele nas omija, nie żałujmy, iż nie doświadczamy cudownych chwil, gdzieś w innej części świata, z fajnymi ludźmi.

Skoro taki los dla siebie szykowaliśmy, przyjmijmy go bez pretensji do całego świata.

Albo....

albo zróbmy coś z tym!

m.

wtorek, 27 maja 2014

Trochę o kobietach

Podczas, gdy w mediach słyszy się o parytetach, równości kobiet i mężczyzn, równym ich traktowaniu w pracy i życiu, tysiące kobiet cierpi z powodu pogorszenia się ich sytuacji finansowej. Kiedy? Najczęściej wtedy, gdy partner odchodzi, umiera lub traci dobrze płatną pracę. 

Zwróćmy uwagę na statystykę:

  • w pierwszym roku po rozwodzie stopa życiowa kobiet pogarsza się średnio o 73%
  • 47% kobiet powyżej 50 roku życia jest niezamężnych
  • spośród żyjących w nędzy starszych ludzi 3 na 4 osoby to kobiety, z których 80% nie doświadczyło biedy za życia swoich mężów
  • 90% kobiet na jakimś etapie swojego życia będzie w sprawach finansowych zdanych tylko na siebie.


Pomimo tak dramatycznych historii, które stoją za tymi liczbami, wiele kobiet oddaje swój los w ręce mężczyzn z nadzieją, że nic złego się nie stanie- nie zostawi, nie umrze, nie zachoruje. 
Brutalna rzeczywistość może zapukać do naszych drzwi szybciej niż myślimy.

Ustawa o emeryturach i rentach z FUS stanowi:
Art. 70. 
1. Wdowa ma prawo do renty rodzinnej, jeżeli:
1) w chwili śmierci męża osiągnęła wiek 50 lat lub była niezdolna do pracy albo
2) wychowuje co najmniej jedno z dzieci, wnuków lub rodzeństwa uprawnione do renty rodzinnej po zmarłym mężu, które nie osiągnęło 16 lat, a jeżeli kształci się w szkole - 18 lat życia, lub jeżeli sprawuje pieczę nad dzieckiem całkowicie niezdolnym do pracy oraz do samodzielnej egzystencji lub całkowicie niezdolnym do pracy, uprawnionym do renty rodzinnej.
2. Prawo do renty rodzinnej nabywa również wdowa, która osiągnęła wiek 50 lat lub stała się niezdolna do pracy po śmierci męża, nie później jednak niż w ciągu 5 lat od jego śmierci lub od zaprzestania wychowywania osób wymienionych w ust. 1 pkt 2.
Art. 73. 1. Renta rodzinna wynosi:
1) dla jednej osoby uprawnionej - 85% świadczenia, które przysługiwałoby zmarłemu;
2) dla dwóch osób uprawnionych - 90% świadczenia, które przysługiwałoby zmarłemu;
3) dla trzech lub więcej osób uprawnionych - 95% świadczenia, które przysługiwałoby zmarłemu.

Jeżeli więc tak się zdarzy, że partner umrze w „odpowiednim” czasie, kobieta nie zostanie bez środków do życia. Co w przypadku jednak, gdy mąż umrze wcześniej? Jeśli nas zostawi i sąd nie przyzna nam alimentów (zdarza się). Trzeba wtedy iść do pracy…a sytuacja kobiet na rynku pracy, jak wszyscy wiemy, nie jest ciekawa. Napotykają one na swojej drodze szereg dodatkowych barier, szczególnie związanych z: 
  • niedostosowaniem rynku pracy do wracających do pracy po urodzeniu dziecka (brak żłobków, przedszkoli, wysokie koszty opieki poza ośrodkami zinstytucjonalizowanymi, brak upowszechnienia elastycznych form pracy),
  • tradycją, patriarchalnym modelem rodziny
  • stereotypowym podziałem ról płciowych.

Tekst ten jednak nie skupia się na kobietach, które chcą pracować. Bo one sobie poradzą. Chcieć, to przecież móc. Mówimy tutaj o tych, które, mniej lub bardziej, świadomie nie chcą pracować.

Według GUS kobiety stanowią ponad 60% spośród ogółu biernych zawodowo w Polsce (Kobiety i mężczyźni na rynku pracy 2012). Stan ten pogarsza brak elementarnej wiedzy nt. swoich osobistych finansów. Już w 2009 r. Fundacja Kronenberga w wyniku przeprowadzonego badania zauważyła, że zaledwie 18% Polaków posiada dostateczną wiedzę na tematy gospodarcze i finansowe. Najniższy poziom wiedzy zaobserwowano wśród m.in. osób o niskich dochodach, starszych, posiadających wykształcenie podstawowe oraz…wśród kobiet. Przypadek? 

Nikogo nie chcę straszyć, ale nieustannie zastanawia mnie ta beztroska, z którą podchodzimy do życia- nie tylko naszego, ale także bliskich, za których w końcu też jesteśmy odpowiedzialni. Nie chodzi tutaj, by każdego dnia martwić się o nasz byt, ale by działać w kierunku jego polepszenia. 

By być niezależną, by być z mężczyzną, wtedy gdy chcemy, a nie gdy musimy. 
Wolność. Możliwość wyboru. Autonomia i samodzielność.




Dla zainteresowanych:
http://citibank.pl/poland/kronenberg/polish/files/fk_badania_01.pdf
Bogata kobieta, Kim Kiyosaki

środa, 21 maja 2014

Let`s talk about.... ODC.1

Taką dzisiaj rozmowę odbyłam (fragment):

Znajoma:  Ależ miałam paskudny dzień. Już od samego początku tygodnia mam tyle roboty….
Ja: No, ale jak to? W poniedziałek nie narzekałaś…
Znajoma: Zaczęło się w poniedziałek wieczorem. Chociaż nie, we wtorek! Czy na pewno we wtorek? Nie! W zasadzie dzisiaj wszystko się skomplikowało.

Wniosek z tego tylko jeden. Narzekamy! Gdy już zaczniemy, trudno nam skończyć!  W jednej chwili wszystko wyolbrzymiamy, zapominamy o tym co nas dobrego spotkało. Zamiast cieszyć się tym, co udało nam się osiągnąć, tracimy czas i energię na wyliczanie porażek, wytykanie błędów, zrzucanie winy na innych. W życiu każdego  z nas zdarzają się lepsze i gorsze chwile, czasami nawet jest więcej tych ostatnich. Nie oznacza to, że mamy im jeszcze poświęcać dodatkowe minuty, godziny! 

Odpocznijmy, zajmijmy się czymś innym, nie celebrujmy każdego złego momentu, nie wynośmy go na sztandary, nie opowiadajmy o nim każdemu napotkanemu nieszczęśnikowi!


Życie przemija, czas ucieka. Szukajmy dobrych chwil, radosnych momentów. Ich wspomnienie pomoże nam, gdy zajdzie taka potrzeba.

m.