Gdy się czegoś nie widzi, nie doświadczy czasami wydaje się, że tego nie ma, problem dla nas nie istnieje. Ale gdy tylko zmieni się nasza sytuacja, dostajemy obuchem prosto w twarz.
Przez cały tydzień przemieszczałam się środkami komunikacji miejskiej. Spóźniałam się na autobusy, goniłam tramwaje. Dużo chodziłam. I doszłam do wniosku, że spacer po mieście zdrowy nie jest. Nie można spacerować rozkoszując się ładnym dniem. Nie! To musi być bieg z przeszkodami. Nigdy nie szłam prosto po chodniku. Wykonywałam swoistego rodzaju slalom. Dobrze, że policja za mną nie szła. Czemu zygzak?Ponieważ omijałam przeżywających chwile rozkoszy z dymkiem. Ćwiczyłam też wydolność płuc. Wstrzymywanie oddechu na 10 sekund przy jednoczesnym truchcie to nie lada wyzwanie. Chodakowska się chowa ;)
Ja potrafię zrozumieć wiele. Ale palenia na ulicy wybaczyć nie mogę. W głowie też mi się nie mieści palenie papierosów w takich dziwnych miejscach jak wiata przystankowa, przejście pod wiaduktem. Tutaj cyrkulacja powietrza jest ograniczona, ale czy ktoś się tym przejmuje? Można przecież zapalić w miejscu, gdzie nikomu to nie będzie przeszkadzać.
Ostatnio z windy wychodził pan, który wcale się nie krył, że już zdążył papierosa zapalić i się kilka razy zaciągnąć. Zdziwił się ogromnie, że zwracam mu uwagę. Naprawdę był zaskoczony. W swojej obronie wskazywał, iż nie ma odpowiedniego znaku w windzie. Mówił to całkiem poważnie, bez cienia złośliwości czy chamstwa. A mnie zatkało. Gdzie się podziały minimalne standardy, no ja nie wiem...kultury? Czy w dzisiejszym zabieganym świecie brak nam czasu na chwilę refleksji o tym, co robimy? Nie jesteśmy sami na ulicy. Jesteśmy częścią większej społeczności, zwracajmy uwagę na innych!
Alexis de Tocqueville stwierdził dawno temu, że wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. Czy prośba o niepalenie w ww. miejscach jest już ograniczaniem wolności? Jak mamy egzekwować swoje prawo do przejścia ulicą bez zbędnych akrobacji?
Pozdrawiam,
ms