piątek, 22 sierpnia 2014

Wolnoć Tomku w swoim.....domku?

Gdy się czegoś nie widzi, nie doświadczy czasami wydaje się, że tego nie ma, problem dla nas nie istnieje. Ale gdy tylko zmieni się nasza sytuacja, dostajemy obuchem prosto w twarz.
 
Przez cały tydzień  przemieszczałam się środkami komunikacji miejskiej. Spóźniałam się na autobusy, goniłam tramwaje. Dużo chodziłam. I doszłam do wniosku, że spacer po mieście zdrowy nie jest. Nie można spacerować rozkoszując się ładnym dniem. Nie! To musi być bieg z przeszkodami.  Nigdy nie szłam prosto po chodniku. Wykonywałam swoistego rodzaju slalom. Dobrze, że policja za mną nie szła.  Czemu zygzak?Ponieważ omijałam przeżywających chwile rozkoszy z dymkiem. Ćwiczyłam też wydolność płuc. Wstrzymywanie oddechu na 10 sekund przy jednoczesnym truchcie to nie lada wyzwanie. Chodakowska się chowa ;)

Ja potrafię zrozumieć wiele. Ale palenia na ulicy wybaczyć nie mogę. W głowie też mi się nie mieści palenie papierosów w takich dziwnych miejscach jak wiata przystankowa, przejście pod wiaduktem. Tutaj cyrkulacja powietrza jest ograniczona, ale czy ktoś się tym przejmuje? Można przecież zapalić w miejscu, gdzie nikomu to nie będzie przeszkadzać.

Ostatnio z windy wychodził pan, który wcale się nie krył, że już zdążył papierosa zapalić i się kilka razy zaciągnąć. Zdziwił się  ogromnie, że zwracam mu uwagę. Naprawdę był zaskoczony. W swojej obronie wskazywał, iż nie ma odpowiedniego znaku w windzie. Mówił to całkiem poważnie, bez cienia złośliwości czy chamstwa. A mnie zatkało. Gdzie się podziały minimalne standardy, no ja nie wiem...kultury? Czy w dzisiejszym zabieganym świecie brak nam czasu na chwilę refleksji o tym, co robimy? Nie jesteśmy sami na ulicy. Jesteśmy częścią większej społeczności, zwracajmy uwagę na innych!

Alexis de Tocqueville stwierdził dawno temu, że wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. Czy prośba o niepalenie w ww. miejscach jest już ograniczaniem wolności? Jak mamy egzekwować swoje prawo do przejścia ulicą bez zbędnych akrobacji?

Pozdrawiam, 
ms

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

na zdrowie!

Pierwsze prawo, jakie przyswoiłam ucząc się ekonomii było prawem popytu i podaży. Pierwsze i ostatnie, bo za bardzo za ekonomią nie przepadałam. Jest popyt, będzie podaż. Konsumentom czegoś brakuje? Odpowiednie firmy to dostarczą. Tak to się jakoś kręci.

Dzisiaj dużo się mówi o zdrowiu. O tym, że rząd nie potrafi poradzić sobie z kolejkami do onkologa, szpitale są nierentowne, NFZ pochłania za dużo pieniędzy, itd, itp. Ale o tym, kto tak naprawdę ma się dobrze w tym całym bałaganie na rynku medycznym nikt już nie mówi. To ja Wam powiem. Apteki! Na każdym rogu apteka. U mnie w samej jednej dzielnicy jest ich 6, a nie jest to duża dzielnica. Oprócz leków na receptę, można tam zakupić wiele innych specyfików, których nasze spożycie nie jest pod żadną kontrolą. Tabletki te nawet możemy kupić stojąc w kolejce w supermarkecie czy na stacji benzynowej. Kto komu broni kupować....

Suplementy diety, odżywki, środki wspomagające wszystkie czynności w organizmie, bez których człowiek dawał sobie jakoś radę przez te wszystkie stulecia, nagle okazały się nieodzowną częścią naszego życia. Zniknęły domowe sposoby podreperowania sobie zdrowia. Bo nie mam składników, bo czosnek śmierdzi, bo nie mam czasu. Tabletka połknięta i problem z głowy. 

Przecież większość problemów bierze się z diety ubogiej w składniki odżywcze, ze złych nawyków żywieniowych. Nie dbamy o siebie każdego dnia, a gdy pojawią się dolegliwości, biegniemy do apteki, kupujemy paczkę tabletek i od razu czujemy się zdrowsi. Nie analizujemy naszego trybu życia, nie szukamy przyczyn. Tonujemy skutki i niczego nie zmieniamy. Wydajemy niepotrzebnie pieniądze, by uciszyć, dzisiaj tak modne, sumienie. 

Czy idąc tą drogą daleko zajdziemy?

ms

Edit 12.08.2014 r.
Jednak 8 aptek, a nie 6 ;)

piątek, 8 sierpnia 2014

rozrywkowe szambo

Polacy nie kupują książek. Ba! Już nawet nie chodzi o kupowanie, ale o ich czytanie. Polacy książek nie czytają, oglądają natomiast coraz więcej telewizji. Sądzę, że temat ten jest znany, aczkolwiek pomijany w codziennej dyskusji. Z badań wynika, że 32% Polaków codziennie ogląda telewizję przez 3 godziny. Według Diagnozy Społecznej z 2013 r. w 13% polskich domów nie ma ani jednej książki, a  jedynie w 2/5 gospodarstw domowych pojawiła się nowa pozycja.

Dzisiaj zobaczyłam zapowiedź jesiennej ramówki TVN i nie mogłam uwierzyć. Ogłupiania społeczeństwa ciąg dalszy. Nie czytamy, nie pobudzamy naszej wyobraźni, nie myślimy kreatywnie i tak naprawdę nie inwestujemy w naszą przyszłość. Nie zadajemy sobie pytań, nie szukamy odpowiedzi. Zamiast książki wybieramy kolejne programy, które tak naprawdę nic nie wnoszą do naszego życia. 

Ja nie ma telewizora. Nie oglądam codziennie telewizji. W dzieciństwie nie wyobrażałam sobie dnia bez telewizji. Jedna godzina zmieniała się w drugą. Po drugiej następowała trzecia. Mogłam oglądać powtórki, powtórki powtórek. Oglądanie telewizji było tak obowiązkowe jak zjedzenie obiadu czy umycie zębów. Oglądałam serial za serialem,  zaliczyłam kilka reality show. 


Dzisiaj regularnie oglądam jedynie programy publicystyczne, które coraz mniej przypominają spotkanie kilku osób i wymianę myśli. Bardziej to wygląda na wpuszczenie do jednego pomieszczenia kury i lisa oraz obserwowanie krwawej jatki. Nie ma dyskusji, nie ma wymiany argumentów, nie ma szukania wspólnego stanowiska. Nie ma, bo nie ma takiej potrzeby. Widza nie interesują fakty, liczby, konsekwencje podjętych działań, związki przyczynowo-skutkowe. Chcą sensacji, awantury, rozrywki. Kolejnego programu rozrywkowego. I to dostają. 


Nie dziwię się populistom. Wiedzą, co robią. Wszak, ciemny lud wszystko kupi.
Także nie czytajmy, oglądajmy telewizję, narzekajmy na wszystko dookoła. Jakoś to będzie.

Pozdrawiam,
ms

czwartek, 7 sierpnia 2014

Czy istnieje życie poza naszą planetą?

Czy istnieje życie poza naszą planetą? Czy jesteśmy sami we wszechświecie? Wszechświat nieskończony, więc byłoby to wielkie marnotrawstwo przestrzeni, gdyby tylko Ziemię zamieszkiwała inteligentna (?) forma życia, nieprawdaż? Z tego też powodu, duża grupa ludzi dopuszcza taką ewentualność. Na co dzień o tym nie myśli, nie rozstrząsa. Nie próbuje porównać, bo życie na innej planecie jest przecież na ten moment nie do ogarnięcia. Nie ma fizycznej sposobności zbadania czy zrozumienia. Jest to poza naszymi możliwościami. 

Wiele osób w ten sam sposób podchodzi do innych form zarabiania pieniędzy, które nie są klasycznymi sposobami zarabiania na  chleb. Wiedzą, że istnieje coś takiego jak umowa cywilnoprawna (zlecenie, dzieło). Są świadomi, że można założyć własną działalność. O innych możliwościach być może nie wiedzą, albo sądzą, że nie jest to aktywność zgodna z prawem czy lukratywna. Jednym słowem, ograniczają się do znanych im aktywności i lubią tak pracować. O wadach i zaletach nie będą już tutaj pisać. O etacie już pisałam.

Czy istnieje życie poza naszą planetą? Czy istnieje coś poza etatem? Coś poza powszechnymi formami zdobywania pieniędzy? TAK!! I tym w najbliższym czasie się zajmiemy. 
Przybliżymy sobie temat marketingu sieciowego (MLM- Multi Level Marketing), marketingu społecznościowego. Poznamy wady i zalety. Póki się nie dowiemy i nie spróbujemy, nie będziemy znać całego wachlarza możliwości, jakie daje nam praca w tym systemie. Będziemy skazani na opinie osób trzecich, a jak wiadomo "opinia jest najtańszym towarem na rynku". Ilu ludzi, tyle opinii. Warto samemu poznać, zrozumieć i zdecydować, czy warto się angażować.
Świadomie podejmujmy decyzje na podstawie faktów, a nie obaw naszych bliskich.
Do tego serdecznie zachęcam.

Pozdrawiam,
ms

wtorek, 5 sierpnia 2014

homo homini.......

Człowiek to zwierzę stadne. Otaczamy się ludźmi. Codziennie mijamy ich na ulicy, depczemy im po stopach w autobusie, kichamy na nich, złorzeczymy, gdy wpychają się do kolejki. W dzisiejszych czasach nie da się uniknąć spotkań z ludźmi. Z ludźmi różnego pokroju.

"Człowiek jest z natury istotą społeczną;
jednostka, która z natury,
a nie przez przypadek żyje poza społecznością,
jest albo kimś niegodnym naszej uwagi,
albo istotą nadludzką.(...) 
Każdy, kto albo nie potrafi żyć we wspólnocie, albo jest tak
samowystarczalny, że jej nie potrzebuje(...)
jest albo zwierzęciem, albo bogiem"
Arystoteles "Polityka" 

Z jednej strony takie kontakty mogą cudownie wpłynąć na nas, możemy doświadczyć wyjątkowych chwil z fajnymi ludźmi, dzielić się z nimi swoją pasją i czerpać z ich przeżyć. 
Z drugiej strony, jesteśmy narażeni na obcowanie z toksycznymi jednostkami, które będą negatywnie na nas oddziaływać. Będą obarczać nas swoim widzeniem świata, negatywnym nastawieniem. Będą podsycać nasze lęki zamiast wspierać i podawać pomocną dłoń w razie potrzeby. Będą z miejsca odrzucać interesujące projekty, nie będą się w nic angażować.

Jesteśmy średnią pięciu osób, z którymi najczęściej przebywamy. Popatrz, kogo masz obok siebie i zapytaj się, czy na pewno chcesz otaczać się takimi ludźmi. Jeśli tak, gratuluję. Jeśli nie, uciekaj. Szybko!
Jedno mamy życie i warto znaleźć takie osoby, z którymi będzie ono ekscytujące, prawda?

Narzekać potrafi każdy. Poszukać rozwiązania mogą tylko nieliczni. 
Chcesz z innymi zanurzać się w błocie utrapień, czy wolisz radować się każdym promieniem słońca? 
Chcesz każdego dnia wzmacniać swoje dobre strony, robić coś pozytywnego, czy zaprzestać rozwoju na rzecz cudownych chwil spędzonymi przed TV? 
Co jest Twoim priorytetem?

Kto jest malkontentem w Twoim otoczeniu? Może Ty?


Pozdrawiam, 
ms