Co jakiś czas tygodnik "Polityka" wypuszcza "Niezbędnik inteligenta". Każde wydanie jest poświęcone jednemu tematowi. Obecnie, w kioskach znajdziecie pokaźną gazetę a tam mnóstwo informacji o uniwersytecie- jego początkach, historii, trendach i jego kondycji dzisiaj. Ciekawe treści. Wcześniej można było przeczytać w Niezbędniku o DNA, o języku, o mózgu. Od początku do końca.
Sięgając po gazetę zastanowiłam się przez chwilę, kim trzeba być, by ją kupić. Kimś kto pretenduje do miana inteligenta? Kimś, kto chce brylować w towarzystwie i znać interesujące historie, by później nimi zaskakiwać, zadziwiać, bawić współtowarzyszy? Czy kimś kto uważa się za inteligenta?
Tematyka ta jest poniekąd śliska. Prawdziwy inteligent by przecież tak o sobie nie powiedział, On by po prostu nim był i uosabiał te wszystkie cechy, które przypisujemy osobie inteligentnej. Nie mam na myśli tylko inteligencji.
Dodałabym tutaj jeszcze coś...trochę erudycji, obycia, skromności, pokory, nienarzucającej się mądrości. Ktoś taki dla mnie to ideał, który obecnie jest rzadko spotykany. Jest oczytany, potrafi z każdym porozmawiać, wyciąga wnioski, stawia tezy, nie krzyczy, żeby go słyszano. Jest słyszany i słuchany. Miks idei i wartości. Niekończąca się dyskusja, wymiana poglądów, a nie zasłyszanych haseł.
Czegoś takiego brakuje na uniwersytetach. Kiedyś to tam było. Teraz to zanikło.
Chociaż nie wiem...jeszcze wszystkiego nie przeczytałam. Może coś mnie zaskoczy ;)
Polecam do obejrzenia ten materiał
Pozdrawiam,
ms